Najpopularniejszymi miesiącami ślubnymi od wielu lat są sierpień, wrzesień, październik i czerwiec. Przełom lata i jesieni zachęca atrakcyjną pogodą, na tyle przyjemną by nie zmarznąć w odkrytej sukni ślubnej. Warto też pamiętać o staropolskim zwyczaju brania ślubu w miesiącu z literką „R”.
Najpopularniejsze daty mają jednak jeden główny mankament, są wyjątkowo oblegane. W związku z tym nie dość, że trudno o dogodny termin i dopasowanie wszystkich usług na ten sam dzień, to dodatkowo rosną również ceny – za wynajęcie sali, makijaż czy orkiestrę. Alternatywą może być ślub zimową porą, w grudniu bądź styczniu.
Czy to może się udać? Jak najbardziej! Jeżeli nie zależy nam na zabawie na świeżym powietrzu, która może być średnio udana przy minusowych temperaturach, ślub w zimie może być równie piękny co latem, a nawet… znacznie tańszy. Kiedy boom na rynku ślubnym opadnie i rozpocznie się tzw. sezon ogórkowy, dużo łatwiej o atrakcyjny termin, a także łatwiej wynegocjować atrakcyjną cenę.
Również usługodawcy tacy jak fotograf, makijażystka, czy fryzjerka będą dla nas łatwiej dostępni. Należy jedynie pamiętać by termin naszej uroczystości nie zgrał się z innym dużym świętem – ślub w okolicy Bożego Narodzenia może być dla nas nie lada problemem, choć z drugiej strony sceneria, która będzie mu towarzyszyć jest nie do podrobienia.